Malowanki lasowiackie
Pisałam już o symbolach i o plastyce w kulturze Lasowiaków. Dzisiaj zajmę się jedną z młodszych dziedzin sztuk plastycznych na terenie północnego regionu lasowiackiego – malowankami. Prawdopodobnie rozpowszechniły się dopiero po drugiej wojnie światowej. Jak dowiedziałam się podczas badań terenowych, w okolicach Tarnobrzega takie ozdoby na zamówienie malowały panie z Jadachów, których niestety nie znam nazwisk i wszechstronnie uzdolniona twórczyni ludowa Maria Kozłowa z Machowa. Malowankami lub ,,dywanami” nazywano rodzaj makatek malowanych na sztywniku, częściej malunki na papierze pakunkowym. Dekorowano nimi wnętrza chałup, malunki o większych formatach przypinano nad łóżkiem, które oprócz tego, że zdobiły, pełniły też funkcję ochronną. Ściany wtedy były bielone wapnem i brudziły się od nich pierzyny. Jak mi opowiadała pewna rozmówczyni z Cyganów, do pani Kozłowej, kiedy jeszcze mieszkała w Machowie, przyprowadzano dzieci i młodzież, żeby uczyły się od niej malarstwa. W latach dziewięćdziesiątych ja również bywałam u pani Marii Kozłowej głównie po to, by uczyć się pieśni lasowiackich, ale też po to, by czerpać od tej artystki wiedzę na temat zwyczajów, obrzędów i poznawać jej twórczość plastyczną. Przygotowywała wtedy dla mnie wycinanki, girlandy z kwiatów i oczywiście malowanki. Opowiadała mi, że na ,,dywanach’’ najczęściej malowano zwierzęta np. jelenie i pejzaże, albo kwiaty. Sama malowała też na małych formatach. Pomysły na malowanki czerpała z wzorów haftów, były to głównie motywy roślinne i wzory geometryczne. Często wplatała motyw serca, do którego miała szczególny sentyment i to prawdopodobnie dzięki niej, motyw serca tak rozpowszechnił się w okolicy Tarnobrzega. Używała kolorów takich jakie obowiązywały w haftach : białe tło, a na nim wzory czerwone, brązowe lub czarne. Hafty w kolorze czerwonym nosiły panienki, brązowymi nićmi wyszywały sobie stroje młodsze mężatki, a czarnymi najstarsze kobiety. W praktyce różnie to wyglądało, bo żeby taki strój przygotować potrzeba było czasu i pieniędzy, a nie wszystkich było stać na taki odświętny strój.
Niestety materiał jaki wykorzystywany był do wykonywania ozdób tj. papier i bibuły jest dość nietrwały i szybko ulega zniszczeniu. Moje zbiory pozyskane od pani Marii Kozłowej również się zniszczyły. Część ich wykorzystywałam jako eksponaty w pracy pedagogicznej, część przekazałam do Izby Regionalnej i niewiele już mi pozostało. Dlatego na podstawie zdjęć, jakie kiedyś zrobiłam i tego co pamiętam ze spotkań z twórczynią, odtworzyłam wiernie niektóre wzory tzw. malowanek.